Konie z marzeń
ROZDZIAŁ I
Hej nazywam
się Amanda Olszewska mam piętnaście lat
.Jestem szczupłą blondynką o błękitnych oczach .Moja starsza siostra Joanna ma
siedemnaście lat i jest wysoką brunetką o zielonych oczach .Moi rodzice pracują
w stadninie koni w Janowie Podlaskim My
mieszkamy około 2 km od stadniny w niedużej miejscowości Wygoda .Co weekend jeździmy
do Warszawy na rodzinne spotkanie u babci .Mamy wspaniałych sąsiadów państwa
Grabczyków i Mazurskich .Znajomi rodziców mają dzieci w naszym wieku. Państwo Grabczykowie
posiadają dużą działkę o pow.10ha .Dwa lata temu sprzedali swoje konie , a
stajnia i pastwiska zostały puste .Zaczęły się wakacje dzisiaj wyjeżdżamy na
wyspę Wolin .Planujemy tam zajechać na 17:00 i zostać przez tydzień.
Po niecałej godzinie usłyszałam rżenie .Dochodziło z lasu więc udałam
się w tamtym kierunku .Dwadzieścia minut wędrowałam aż doszłam na niewielką
polankę .Ujrzałam na samym środku pięć koni ,a wśród nich pięknego ,
muskularnego, karego ogiera oraz cztery klacze maści gniadej, karej
,kasztanowatej i siwej .Postanowiłam lepiej się im przyjrzeć więc wspięłam się
na drzewo .Kiedy minęło trochę czasu starałam się delikatnie , po cichu zejść
.Lecz poślizgnęłam się i spadłam.
Miałam
zranioną kostkę i posiniaczone ręce .Gdy odwróciłam się stado uciekło więc
postanowiłam wrócić na plażę .Po kilku minutowej wędrówce zauważyłam , że
rodzice wraz z siostrą są zdenerwowani i wystraszeni .Zapytałam się co się
stało , gdy mnie ujrzeli podbiegli i zaczęli mnie całować i tulić. Po piętnastu
minutach wskoczyłam do wody aby ochłonąć po tym wszystkim .O w pół do drugiej
wróciliśmy .Wzięłam prysznic przebrałam się i udałam na obiad do hotelowej
restauracji .
Kiedy
skończyliśmy wybraliśmy się na miasto. Joanna i ja poszłyśmy na zakupy
natomiast rodzice udali się do latarni morskiej .Zbliżała się dwudziesta jak
powróciliśmy do apartamentu .Po odprężającej kąpieli udałam się do łóżka .Szybko
usnęłam , a moja siostra pisała jeszcze ze swoim chłopakiem .Rano obudziło mnie
pukanie dochodzące zza drzwi Wstałam zarzuciłam na siebie szlafroki otworzyłam
drzwi .Ujrzałam kelnera z wózkiem pełnym bułeczek i innych smakołyków .Więc
obudziłam wszystkich i przystąpiliśmy do porannego posiłku. Gdy byłyśmy gotowe
rodzice postanowili sprawić nam wielką niespodziankę.
Przed
hotelem stał przyczepa na sześć koni. Byłam w szoku.
Mama
powiedziała:
-Jedziemy
do stadniny w Niemczech .
Ucieszyłam
się pomyślałam ,że będziemy mieć własne wierzchowce.
Lecz
posmutniałam myśląc o dzikim stadzie ,które spotkałam w lesie.
Po
godzinnej podróży dojechaliśmy, widoki zapierały dech w piersiach.
Wysiadając
z auta podszedł do nas właściciel oznajmiając iż pięć koni mu uciekło .Z
początku się zaśmiałam ,ponieważ opłaciła się nauka j. niemieckiego. Po chwili
skojarzyłam fakty i opowiedziałam o zdarzeniu jakie miałam okazje przeżyć w
lesie. Po proszono mnie bym opisała ich wygląd. Po piętnastu minutach uznaliśmy
,że trzeba je odzyskać. Więc po
prosiliśmy o wierzchowce i ruszyliśmy na poszukiwania. Dwie godziny nieustannej
jazdy opłaciły się ,bo udało się nam znaleźć zaginione zwierzęta i sprowadzić
do ośrodka. Po krótkiej rozmowie i wypełnieniu formalności mogłyśmy zabrać naszych
uciekinierów. Gdy powróciliśmy do hotelu walizki były spakowane. Aby nacieszyć
się widokiem podjechaliśmy na plażę by ostatni raz ujrzeć ten piękny widok
chowającego się słońca za morze. Po ośmiogodzinnej podróży dotarliśmy do domu.
Czekali tam na nas państwo Grabczykowie z dobrą nowiną. Okazało się ,że rodzice
odkupili działkę od sąsiadów .
Pastwiska, łąki stajnia wszystko było nasze. Rodzice zrezygnowali z
pracy w państwowej stadninie i pracowali tam tylko na pół etatu. Mieli więcej
czasu by rozkręcić własny biznes. Ponieważ byli świetnymi pracownikami dyr.
ośrodka jako premię za ostatnie dwa lata podarował nam klacz za źrebioną ogierem
Kahil al. Shaqab. Nazywała się Pinteta była gniadej maści jak i ogierek. Po pół
roku otworzyliśmy nasz ośrodek pod nazwą „W Siodle” .Ponieważ imiona
niemieckich koni były zbyt trudne do wymówienia zmieniliśmy je. Ogierka
fryzyjskiego nazwaliśmy Książę, siwą klacz andaluzyjską Śnieżka, gn. klacz
arabską Amaleta, gn. Klacz trakeńską Kamala, karą klacz tennesy walking horse
Gwiazda, kasztan. klacz american quarter horse Kasztanka .Na pierwszych
zawodach było mnóstwo osób łącznie biletów było 450 i wszystkie zostały sprzedane.
Przez pierwsze dwa lata mieliśmy wielu klientów. Dla dzieci na różne imprezy postanowiliśmy
kupić kucyki .Niemiecki kuc wierzchowy kasztanowo srokaty o imieniu Łatka i kuc
new forest o imieniu Smyk. Po paru miesiącach zaźrebiliśmy klacze arabskie
.Pinteta pół roku temu urodziła źrebaka maści gniadej .Nazwaliśmy go Puchar.
ROZDZIAŁ II
Wydane na
świat źrebaki nazwaliśmy Pirueta po klaczy Pinteta oraz Aragorn po klaczy
Amaleta. Stajnia się powiększyła o trzy źrebaki .Wszystko było dobrze dopóki
rodzice nie zrezygnowali z pracy w Janowie. Na szczęście ojciec nas
zabezpieczył przed takim obrotem sprawy. Był weekend siostra kończyła
osiemnaście lat. Po pięciu latach ukończyła studia i została weterynarzem. W
tym czasie źrebięta były już dorosłymi końmi a czekały nas nowe narodziny koni
pełnej krwi ang. Rodzice dwa lata temu zainwestowali w dwie źrebne klacze z
toru wyścigowego. Kara klacz obecnie ma trzy lata. Wydała na świat karego
ogierka po jednym z najlepszych reproduktorów z całej Europy. Druga
kasztanowata wyźrebiła się wydając na świat aż dwa źrebaki jeden był kary a
drugi gniady. Obydwie źrebiczki miały
tego samego ojca co kary źrebak. Zbyt dużo koni zbyt wiele pracy więc rodzice
zatrudnili stajennego Waldemara Włakowskiego . Jego żona była weterynarzem tak więc było
lepiej gdyż ona zajmowała się końmi w naszej stadninę. Przez krótki okres szło
nam doskonale w ośrodku. Niestety jeden z koni dostał kolkę. Pani Tamara podała
mu leki i udzieliła instrukcji jak postępować.
Ucieszyliśmy
się ,że zagrożenie nie było tak duże. Nie groziło mu uśpienie i śmierć.
Leczenie
trwało dość krótko gdyż szybko zaczęto leczyć morzysko.
Po roku
znów mogliśmy włączyć go do pracy w stajni. Był ciepły maj .Zbliżał się okres
zawodów w tym roku u nas miało odbyć się sześć imprez. Pierwsza to były zawody
skokowe dla dzieci i młodzieży. Następne zawody westernowe dla zawodowców.
Trzecie najlepsze trzy dniowe zawody WKKW. Pogoda sprzyjała wiec nie było
komplikacji. Czwarte to wyścigi zaplanowane na czternastego maja w weekend
.Zgłosiło się około trzydziestu zawodników .Nasz tor miał tylko piętnaście
bramek .Nastąpił podział na dwie grupy. Piąte ujeżdżenie w pierwszej kolejności
młodzież z dziećmi następnie dorośli. Szóste i ostatnie musieliśmy przełożyć na
dziesiątego sierpnia bo wcześniej trochę padało i trzeba było przygotować
miejsca. Finałowy tydzień bo tyle trwały zawody był bardzo trudny.
Pierwsze
trzy dni to zawody WKKW dla młodzieży i dorosłych ,którzy się zakwalifikowali.
Drugi dzień to skoki .Trzeci wyścigi. Czwarty western. Piąty ujeżdżenie i
zawody w polo oraz rozdanie nagród. Sprzątanie po zawodach zajęło nam kolejny
tydzień. Po powrocie do ośrodka zauważyłam sarnę .Miała zranioną nogę .Wzięłam
ją do stajni ,umieściłam w boksie i zaopiekowałam się nią. Mój wujek był
leśniczym więc mnie nauczył .
Rozdział III
Po dwunastu
dniach wypuściliśmy zwierzę na wolność. Ostatnie dni roku szkolnego wyglądały
tak samo szkoła, domowe obowiązki ,jazda .
Na
szczęście to był ostatni tydzień szkoły zaczęły się wakacje .Aby to uczcić
rodzice zabrali nas do Warszawy na parę dni. Tam odwiedziliśmy Zoo, Aqua Park ,
kino, galerie handlowe ,podczas ostatniego dnia wybraliśmy się na tor wyścigów
konnych. Po powrocie do domu rozpakowaniu walizek zjawiła się kolejna
niespodzianka .Przyjechali dziadkowie i moja ciocia z kuzynkami .Oraz nasz
wujek z Ameryki ze swoją żoną i synkiem. Byłam szczęśliwa bo w końcu mogłam
poznać moją ciocię i malutkiego kuzyna. Ku mojemu zaskoczeniu potrafiła mówić
po polsku mało tego wujek oznajmił przy rodzinnej kolacji ,że przeprowadzają
się do Polski .Mają już nawet kupiony dom z ogródkiem około osiemset metrów od
nas.
Mało tego
spodziewają się kolejnego dzidziusia. Byłam taka szczęśliwa .Dwa dni później
poznałam mojego chłopaka .Bardzo go kocham i i wiem ,że on czuje do mnie to
samo. W sierpniu po raz kolejny zaźrebiliśmy kilka klaczy. Szczęście długo nie
trwało bo zaczął się rok szkolny .Nowe lekcje nowi uczniowie .
Jedyną
pociechą było to że rodzice obiecali ,że jeśli zaliczę pierwszy semestr na
czwórki, piątki i szóstki to kupią mi skuter .Najpierw czekał mnie
egzamin. Było warto. Rok przeleciał
tak szybko tu święta, tu Wielkanoc to urodziny to zawody długo by wymieniać
.Nadszedł czas kolejnych wyźrebień .Niestety jeden źrebak padł po porodzie.
Płakałam przez parę dni. Jednak zrozumiałam ,iż powinnam się cieszyć z tych
innych żyć. Wzięłam się w garść o wróciłam do tego co kocham i lubię robić.
Cieszyłam się widząc nowe pokolenie pełne sił ,energii i wszystkiego co
najlepsze. Cóż nadszedł czas rozstań. Jako dwulatki wszystkie zostały
sprzedane, ponieważ był to zbyt duży ciężar.Za dużo to wszystko kosztowało
.Zrozumiałam ,że tak trzeba i nie protestowałam. Z czasem dorosłam ukończyłam
studia jako weterynarz .Wyszłam za mąż i wprowadziłam się z mężem do naszego
własnego domu. Po pewnym czasie urodziłam dwie piękne córeczki. Bliźniaczki
miały na imię Joanna i Amanda. Dwa lata później przyszedł na świat Łukasz
.Potem Miłosz również moja siostra doczekała się rodziny .Ja z dziećmi
przeprowadziłam się do rodziców bo wybudowaliśmy sobie dom a moja siostra
zamieszkała w naszym dawnym domku. Dokupiłam ziemię i połączyłam moją stadninę
z ośrodkiem rodziców tworząc jeden wielki ośrodek jeździecki. W krótkim czasie
założyłam hodowlę psów rasy Golden
Retriever i Lablador. Z miotu Goldenków zostawiłam sobie jednego cudownego,
jasnozłotego szczeniaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz